Artykuły, Rozważania, Rozwój osobisty

Poniedziałkowy dół

Kto go wykopał, dlaczego w niego wpadasz i jak możesz wyjść, JEŚLI ZECHCESZ?

Dziś jest WTOREK. Miałam plan, żeby porządnie się wyspać. Budzik nastawiłam na 9:00 ponieważ dzisiaj pracuję w domu i nikt mnie nie zmusi, żebym wstała wcześniej, jeśli sama tego nie postanowię. A jednak jest godzina 6:50, budzik jeszcze śpi a ja nie śpię…  

Zamiast spać piszę tekst o depresyjnych myślach, które jak toksyczna chmura zaciemniają nasz umysł i biorą nas we władania zawsze, jeśli doświadczyliśmy czegoś dobrego, co nie jest naszą codzienną rutyną. Na przykład: niedzielnego lub wakacyjnego odpoczynku, słońca, ruchu, pobytu wśród życzliwych osób, zwolnienia od obowiązków i trudu codzienności, albo REKOLEKCJI, warsztatów rozwojowych, głębokich rozmów. Kładziesz się spać radosna, pełna zapału i planów, a w poniedziałek rano budzisz się i widzisz, że jesteś w dole, tym samym, co zawsze. Tu się nie da nic zrobić! W tym miejscu wszystkie piękne plany biorą w łeb – można tylko napisać kilka rozpaczliwych sms-ów do znajomych. Co się stało, gdzie ja jestem i dlaczego znowu w tym samym miejscu? 

Piszę ten tekst, ponieważ wczoraj, w poniedziałek, dostałam kilka „telegramów” od bardzo ważnych dla mnie osób, które po powrocie z warsztatów w tenże poniedziałkowy dół wpadły i to nie po raz pierwszy. Ja wiem jak ten mechanizm „zadołowania” działa, chciałam pomóc, tylko nie wiedziałam, jak to zrobić skutecznie i w sposób trwały, a nie doraźny.

To nie miejsce do życia…

  Dzisiaj rano obudziło mnie światło łaski! Nie, nie zwariowałam – mam na myśli natchnienie. 🙂 W tym świetle widzę wyraźnie jak mogę ten mechanizm w przystępny sposób wytłumaczyć wszystkim. O ile chcą zrozumieć co się z nimi dzieje i wygrzebać się z dołu, w który wpadają tak często, że już zaczynają go meblować i instalować się w nim na stałe.  Mam więc dzisiaj dobrą wiadomość od Pana Boga (tak właśnie uważam) dla Was i muszę ją zapisać natychmiast, zanim mi umknie:

Poniedziałkowy dół to nie jest dobre miejsce na mieszkanie. To jest miejsce, w którym się umiera, ponieważ Życie jest równocześnie Drogą i Prawdą. Nie ma Życia bez PRAWDY i bez DROGI. Drogą trzeba IŚĆ, a w dole siedzisz i nie możesz iść, nie możesz działać, nie możesz nic zmienić, nie ma warunków do kwitnienia i owocowania. Jest tylko ciemność i nie widać ŚWIATŁA, pochodzącego od Światłości Świata. Dlatego czujesz niepokojący odór śmierci. Światło jednak jest i to jest tuż obok.  Trzeba z dołu wystawić przynajmniej głowę, spojrzeć we właściwym kierunku –  aby je dostrzec! W tym świetle możesz już łatwo oglądać cały świat, który jest, człowieku, darem dla ciebie. To w tym darowanym ci prawdziwym życiu, w blasku Światła możesz się zainstalować, zamieszkać i ustawić swoje meble. Tam znajdziesz swoje miejsce i wszystko, czego potrzebujesz do rozwoju i owocowania. Jeżeli zechcesz zamieszkać w świecie rzeczywistości, a nie w poniedziałkowym dole, który jest projekcją twoich lęków i zranień… 

Dół można opuścić, wymaga to jednak decyzji i wysiłku. Musisz zobaczyć czego możesz się uchwycić, następnie się mocno uchwycić i intensywnie, pracując nogami, aktywnie wyjść, pomimo, że ziemia się osypuje, nogi się ślizgają, a grawitacja wpycha cię z powrotem w dół. Dlatego właśnie, że grawitacja działa zawsze w tym samym kierunku, nie obejdzie się bez twojego wysiłku. Nie możesz oczekiwać, że zawsze ktoś będzie cię łapał i wciągał, bo wtedy uzależnisz się czekania na pomoc innych. Kiedyś może ci zabraknąć tej pomocy i co zrobisz? Trzeba nauczyć się tej sztuki samodzielnie aby potem podawać rękę innym. W dzisiejszym świecie prawie wszyscy są zadołowani – a ci nieliczni „od podawania ręki”, już nie zdołają wszystkich osobiście wyciągać. Szczególnie że ktoś na „miękkich nogach” i tak zaraz się zatoczy i poturla z powrotem. Grawitacja jest nieubłagana. Rzecz w tym, że Bóg jest silniejszy niż grawitacja. On stale i niezmiennie podaje ci rękę przy tym dole. Jak tylko się nauczysz dostrzegać tę rękę i korzystać z Jej pomocy, to nie będziesz spędzać w tym nieciekawym miejscu więcej czasu niż chwila, żeby się otrzepać po upadku i uchwycić się łaski. 

Myślisz sobie: „Co z tego, że ktoś-tam podaje mi rękę, skoro ja nie mam siły stanąć na nogi i nimi przebierać?”

Rzecz w tym, że to nie nogi są chore i słabe, tylko mózg nimi nie zarządza. Dlatego leżysz w dołku bezwładnie. Wiem coś o tym, bo w lipcu 2022 umierałam w szpitalu z powodu zapalenia mózgu. Jednym z objawów, była niemożność stanięcia na nogi. Jakby ktoś odciął im zasilanie. Nogi, chociaż zdrowe, same z siebie są jak z waty. To mózg wysyła zarządzenia, a wtedy nogi mogą zadziałać. Mój mózg, zaatakowany przez wirusa, nie był w stanie już niczym zarządzać. Dlatego wiedziałam, że umieram. (Ciekawych odsyłam do tekstu TUTAJ )

Twój mózg nie jest zaatakowany przez wirusa, ale nie zarządza tobą w prawidłowy sposób, skoro nie możesz „stanąć na nogi” i wydostać się z dołka. Mózg nie działa prawidłowo, bo twój umysł został zarażony rodzajem bolesnego ropnia. Zauważ, że umysł jest wyższą instancją niż mózg, gdyż mózg jest tylko narzędziem, jakim się posługuje nasz umysł 1. Twoja wola jest jeszcze wyższą instancją i może zarządzać także twoim umysłem. Możesz świadomie zadecydować jakie książki ma twój umysł dzisiaj przeczytać, a jakich nie, albo jakim tematem masz się dziś zająć. Na przykład dziś możesz się zająć dysfunkcją, która bez twojej wiedzy i bez twojej winy „zainstalowała się” w jakimś obszarze twojego umysłu. Gdzieś tam, na skutek różnych okoliczności życiowych, ten ropień czyli rodzaj „złośliwego oprogramowania” pojawił się w umyśle, boli i zaraża kolejne obszary, wpływając na ciało i na wolę (a czasami także na innych ludzi). Człowiek się broni, walczy z chorobą i często zwycięża. Bywają okresy remisji, objawów nie czujesz, nie widzisz – ale za jakiś czas coś się wydarza i bach! Przewracasz się i leżysz w poniedziałkowym dole. 

Plaster czy skalpel?

Trzeba wyciąć ropień niszczący umysł człowieka, a nie zakrywać go kolorowym plasterkiem z napisem: „ Zobaczysz, będzie dobrze! Weź się ogarnij! Dasz sobie radę!”. Oczywiście, że będzie dobrze i dasz sobie radę – ale pod jednym warunkiem: że wytniesz tego ropnia czyli usuniesz złośliwe oprogramowanie z umysłu!

Ten tekst jest instrukcją, jak to możesz zrobić samodzielnie, bezpiecznie i we własnym domu – o ile chcesz. Twój ropień, to nie jest jakiś nowotwór z przerzutami, tylko zwykły, powszechny i popularny pryszcz na… (nieważne na czym) i nie potrzebujesz wzywać do niego służby zdrowia 2. (Skąd o tym wiem i jak odróżnić problem od choroby, wyjaśnię w części II ).   Pozbądź się źródła zakażenia i wtedy dopiero możesz przylepić ten plasterek z napisami, a wtedy ów plasterek faktycznie pomoże zakończyć cały proces leczenia. Twój umysł nie będzie już niepotrzebnie obciążać twojego mózgu, a mózg zrobi to, co do niego należy i do czego został stworzony. Weźmie w ryzy twoje ciało i we współpracy z umysłem i wolą, popędzisz – dobrze oświetloną słonecznym blaskiem- drogą kwitnienia i owocowania, aż miło będzie popatrzeć. 

Myślisz sobie: „Skoro to takie proste, to dlaczego ja nie widzę u siebie żadnego ropnia do wycinania? Gdyby był, to ktoś już dawno by mi powiedział. 

Ależ wielu to mówiło i pisało, od Arystotelesa i Sokratesa, przez ojców Kościoła, świętych i różnych mądrych ludzi, którzy tworzyli sensowne programy wychowawcze i edukacyjne. Jest mnóstwo takich porządnych instrukcji typu: jak należy żyć i pracować nad sobą, żeby być człowiekiem szczęśliwym, sprawiedliwym, skutecznym, silnym i na koniec dostać się do nieba. Rzecz w tym, że one są znane od dawna, napisane archaicznym językiem i trzeba się zdobyć na wysiłek żeby je znaleźć, przeczytać, zrozumieć i zastosować w życiu. Efekt jest taki, że praktycznie nikt ich nie czyta, ani nawet nie wie, że istnieją. Jak możesz zastosować coś, o czym nie wiesz że w ogóle istnieje?

Natomiast fakt, że nie widzisz w swoim umyśle złośliwego ropnia nie dowodzi wcale, że on nie istnieje. Nie widzisz go, bo on nie jest od tego, żeby był oglądany, ale on jest od działania. To, że twój komputer jest zainfekowany nie rozpoznajesz po tym, że widzisz złośliwe oprogramowanie, ale po tym, że ono zaczyna działać – wywołując błędy i dziwne efekty w pracy komputera. Jeśli stan się pogarsza i nie wystarczy zresetowanie komputera, to wnioskujesz, że trzeba usunąć wirusa.

Tak samo jest z umysłem: jeśli odpoczynek i rekolekcje nie poprawiają trwale twojej sytuacji, to oznacza, że trzeba jeszcze coś namierzyć i usunąć. Co to jest takiego? To jest jakiś poważny błąd, w który wierzysz.

Nie mówię o błędzie w znaczeniu niewłaściwego postępowania, ale w znaczeniu niewłaściwego, nieadekwatnego sposobu myślenia. Zazwyczaj nie jest to tylko pojedyncza myśl, ale złożony system, czyli sposób w jaki postrzegasz rzeczywistość i siebie.  Błąd jest jak kamień, o który potyka się umysł, grunt usuwa się spod nóg, grawitacja działa i bach! – leżysz w dole. Znowu. Co ze mną, albo z tym światem, jest nie tak, że znowu utknęłam w tym samym miejscu?

Dlaczego zwykły błąd może mieć tak dramatyczne skutki?

Pomińmy (aby nie przedłużać) całą opowieść o raju, Ewie i toksycznym jabłku. Przenieśmy się myślą do Palestyny, gdzie pewien żydowski nauczyciel powiedział o sobie słowa niewyobrażalne:

Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem!

Żaden człowiek przy zdrowych zmysłach, nie jest w stanie o sobie czegoś takiego powiedzieć. Dlatego Pan Jezus albo nie był przy zdrowych zmysłach (czemu przeczą inne Jego słowa i czyny) albo nie jest tylko człowiekiem (co potwierdzają inne Jego słowa i czyny). Dlaczego przywołuję akurat tę wypowiedź? Ponieważ jest ona dla naszego życia KLUCZOWA. Jeśli nasz Pan JEST PRAWDĄ, to oznacza, że prawda jest czymś więcej niż tylko, jak twierdził Arystoteles: zgodnością osądu z rzeczywistością. Prawda jest także Osobą i to Osobą Boską… 

Co jest więc przeciwieństwem prawdy? Oczywiście przeciwieństwem prawdy jest BŁĄD (inaczej nieprawda) czyli taki osąd, który nie pokrywa się z rzeczywistością. 

Błąd nie musi być zawiniony, nie musi być intencjonalny ani uświadomiony – ale wciąż jest błędem, czyli oderwaniem osądu od rzeczywistości. Oderwanie osądu od rzeczywistości czyli od prawdy – jest jednak jednocześnie oderwaniem od Osoby Jezusa. Dlatego prawda jest tak ważna i dlatego jedynym skutecznym i trwałym budowaniem swojego życia jest budowa oparta na skale czyli na PRAWDZIE.

Nie da się jednocześnie przyjmować Osoby Jezusa i przyjmować  błędu. Nie możesz w tej samej chwili wierzyć i w prawdę i w nieprawdę.

Być może żaba – może stać w rozkroku próbując być jednocześnie i piękna i mądra, ale te dwie cechy nie wykluczają się wzajemnie. Żaba może być i piękna i mądra – przynajmniej teoretycznie. Bo piękno i mądrość to nie są przeciwieństwa.

Ale nie można być jednocześnie żywym i martwym, mądrym i głupim, prawdziwym i błędnym – bo przeciwieństwa się wykluczają. Tak jak światło i ciemność. Albo – albo.

Jeśli zapraszasz światło, a próbujesz się przed nim schować i uciec, tworząc w umyśle jakieś nierzeczywiste „enklawy ciemności” – to musi być bardzo męczące, niewykonalne i prowadzi ostatecznie do wyczerpania oraz bezwładu. Dlatego stoisz w miejscu i wijesz się w bólu, zamiast iść drogą rozwoju, kwitnienia i owocowania. Drogą która prowadzi do Ojca. Drogą którą JEST Jezus. Bo On Jest nie tylko PRAWDĄ ale i DROGĄ. Jeśli jesteś w Prawdzie, to możesz podążać Drogą.  Wtedy dopiero możesz poczuć, że żyjesz, ponieważ ON JEST także ŻYCIEM. Tam gdzie Go nie ma, nie ma też życia, tylko doświadczenie pustki, nierzeczywistości, nieszczęścia, rozpadu – czyli ostatecznie śmierci. 

Możesz o tym nie wiedzieć, nie wybierać takiego stanu świadomie, ale jeśli w nim tkwisz, to i tak go doświadczasz. Nie da się być jednocześnie żywym i martwym. Można być jednak na wpół umarłym, ale powrócić do życia. Trzeba jednak najpierw wybrać Życie i trzeba razem z Życiem wybrać Prawdę i jednocześnie wybrać Drogę, którą chcesz iść. Te trzy: Droga i Prawda i Życie – stanowią komplet.

Nie da się rozparcelować zestawu, ponieważ ten zestaw jest OSOBĄ. Nie pokroisz Osoby Pana Jezusa na kawałki, aby wybrać i przyjąć tylko te, które ci pasują. Nie powiesz Mu: biorę od Ciebie Życie,  Prawdy nie potrzebuję -mam już swoją, a co do Drogi, to może innym razem, bo wygląda na zbyt trudną dla mnie na dziś. Bóg mówi: 

„Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. Ja dziś nakazuję ci miłować Pana, Boga twego, i chodzić Jego drogami, pełniąc Jego polecenia, prawa i nakazy, abyś żył i mnożył się, a Pan, Bóg twój, będzie ci błogosławił w kraju, który idziesz posiąść. Ale jeśli swe serce odwrócisz, nie usłuchasz, zbłądzisz i będziesz oddawał pokłon obcym bogom, służąc im – oświadczam wam dzisiaj, że na pewno zginiecie, niedługo zabawicie na ziemi, którą idziecie posiąść, po przejściu Jordanu. Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładąc przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo,miłując Pana, Boga swego, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego; bo tu jest twoje życie i długie trwanie twego pobytu na ziemi, którą Pan poprzysiągł dać przodkom twoim: Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi. (Pwt 30, 15-20)

Kto wykopał dołki w które wpadam? Jak rozpoznać i przezwyciężyć błędy, które mnie niszczą emocjonalnie, fizycznie i duchowo? Na te pytania odpowiem w części II tego tekstu. 

Przypisy:

  1. Dowodzi tego m. in. skuteczność terapii behawioralno- poznawczej. Jeśli ktoś ci wskaże błąd poznawczy, twój umysł może przekroczyć ograniczenie twojego mózgu i wydobyć go ze ścieżki błędu np. torowania. Wiele osób utożsamia umysł z mózgiem i bardzo się myli. Ten błąd prowadzi do wiary w deterministyczny, redukcjonistyczny, sprzeczny z odkryciami neurobiologii i pesymistyczny obraz człowieka. ↩︎
  2. Ten tekst nie dotyczy zdiagnozowanej depresji, która jest chorobą i wymaga konsultacji z lekarzem oraz leczenia. Tutaj mowa o osobach, które mają stany obniżonego nastroju, które się przedłużają, pogłębiają i mogą przypominać stany depresyjne – jednak nie są chorobą i mają zazwyczaj konkretne przyczyny. Taka osoba potrafi aktywnie pracować nad sobą, potrafi wybrać się na warsztaty, czytać książki, szukać pomocy i kontaktów z przyjaciółmi. Gdy funkcjonuje w sprzyjających warunkach- nastrój się poprawia, jednak po powrocie do codzienności doświadcza upadania na duchu, utraty nadziei i poczucia bezsilności. W takich przypadkach można samemu wydobyć się z „dołka” – podczas gdy osoba chora na depresję nie jest w stanie sama sobie pomóc. ↩︎

1 myśl w temacie “Poniedziałkowy dół”

Dodaj komentarz